Miniatury literackie. Blo(k) z myśli dojrzałego mężczyzny.

Jedwab, czyli tęsknota za czymś więcej niż wszystko

Jedwab

 

 

Poranna kawa i jej szczególny smak. Zmywa wieczorne myśli, wzmacnia pamięć snów, jest subtelna, miękka, mocna i delikatna. Jak jedwab.

      Siedzę na balkonie i sycę się chwilą z kawą. Towarzyszą mi drzewa, szumią te same co zawsze pieśni. Kołyszą się tu od lat. Nie rozumiem ich słów. Nie muszę.

      Na barierce balkonu pająki zostawiły swe nocne sieci. Trącam delikatnie nici. Przez pozostawione w nich resztki owadów wsłuchuję się w rytm dnia. Drżą. Sieci jedwabne. Pułapki śmiertelne.

      Zamykam oczy, wspominam. Pojawiają się obrazy. Z podkładem szumiących drzew i miasta są spokojne, jasne. Też kawa, też szum, też poranek. Ręka na udzie, głowa na ramieniu, dymek z papierosa.

      Tęsknota? Możliwe. Ma zmienne oblicze. Czym innym była wtedy, teraz zupełnie niepodobna. Wtedy była za czymś jeszcze? Teraz jest za tym, co było?

      Zastanawiam się, czemu wzdycham i za czym? Czego szukam? Po jaką cholerę stale wytężam wzrok, wyciągam szyję, ręce? Tak, wtedy po więcej. A dziś? Dziś mam odwagę się do tego przyznać, w tamtym czasie nie. Może nie rozumiałem? Dowód niedojrzałości? Może? Ale co to jest za potrzeba? Co tak każe gnać za…. No właśnie – za czym? Przecież wszystko miałem! I to nie raz. Piękne, prawdziwe. Co za cholera? Co to jest?

      — Dobre pytanie. — Hervé* wszedł na balkon z filiżanką kawy w ręku. Obrócił fotel w stronę drzew i usiadł. Patrzyliśmy na zieleń połyskującą w promieniach porannego słońca.

      — No, sam powiedz ― powiedziałem. ― Masz piękną żonę, kobietę zachwycającą, kochającą cię szczerze, najbardziej na świecie, ciebie i tylko ciebie, gotową na wszystko, a ty jedziesz w świat, bo ciągnie cię coś, czego nie możesz mieć. Ryzykujesz wszystko, co masz. I samo życie nawet. Chcesz jechać. To jest silniejsze od ciebie i od jej miłości. Nie możesz się temu oprzeć. Przecież to jest jak obsesja, która nie ma końca! Co to jest?

      Hervé siedział w milczeniu, popijając kawę.

      — Dobra ta kawa — powiedział, patrząc na łąkę.

      — Zmieniasz temat — zauważyłem nie bez zawodu w głosie.

      — Przydałyby się kwiaty. — Wskazał ręką na zadbany trawnik za linią drzew. — Dużo kwiatów.

      — Co nam każe….

      — Można by tu zrobić aleje spacerowe, rabaty z liliami — ciągnął w zamyśleniu, nie słuchał mnie. — Całe połacie lilii. I drzewa warto posadzić z boku, żeby dawały cień w upał, ale nie zasłaniały słońca kwiatom. Liściaste. Może kasztany?

      Przymknął oczy. Zanurzył się w obrazach dla mnie niedostępnych. Trwał tak dłuższą chwilę. Był smutny, zaniedbany, stary.

      — To jest tęsknota za czymś więcej niż wszystko — powiedział Hervé. — Tęsknota, która jest udziałem setek, tysięcy i wciąż obecna. I pewnie nie zaginie. — Uśmiechnął się gorzko i dodał — Jest nierozsądna.

      — Nierozsądna — powtórzyłem, by znaleźć swój sens tych słów.

      — Nierozsądna.

      Hervé milczał. Patrzył na łąkę przed balkonem, ale nie wiem, czy widział ją, czy też wspominał coś, zatrzymując wzrok. Zapadłem się głębiej w fotelu i też patrzyłem na łąkę.

      —Tęsknota za czymś więcej niż wszystko — powtórzyłem powoli w zamyśleniu.

      — Myślę, że łudzimy się przeczuciem, że może być coś więcej, że możemy być jeszcze szczęśliwsi, jeszcze pełniejsi. Że piękno może być piękniejsze, doznania jeszcze głębsze. Woda czystsza, słońce jaśniejsze, księżyc większy, wiatr cieplejszy. Usta pełniejsze, oczy bardziej wciągające. Miłość większa, zatracenie wspanialsze. Rozkosz niezaznana. Bo jesteśmy nienasyceni i pałamy nadzieją, że zawsze może być coś więcej niż jest. Choćby inni nam zazdrościli tego, co posiadamy, gdzieś w nas jest coś takiego, co mówi, że może być więcej, jeszcze więcej, więcej niż. A kiedy po nieudanej pogoni za więcej zauważamy, że straciliśmy wszystko, siadamy, np. wśród lilii i dopada nas żal, że nie dogoniliśmy, że straciliśmy, że inni gonią i pewnie też nie dogonią, że… ― Nie dokończył. Patrzył przed siebie.

      — Więcej niż wszystko.

      — Wszystko.

 

      Drzewa zaśpiewały głośniej. Słońce zajrzało na balkon z wiatrem w parze. Pajęczyny poszczerbiły się, truchła wypadły z sieci. Kawa. Poranna kawa i jej szczególny smak.

 

* główny bohater powieści i filmu „Jedwab”

Warszawa, sierpień 2013