Czy Białołęka to od białych łąk? Czasy mamy takie, że wystarczy zaguglać i godzinami zgłębiać wiedzę jednych lub głupotę innych. Ale czy prawdziwy mężczyzna powinien tak po prostu guglać? A gdzie wysiłek, pot i krew, heroizm?
― A czy ja jestem mężczyzną, skoro zrywam kwiatki? ― zapytałem się w nagłym zdumieniu.
― Różnie na to można spojrzeć ― powiedział z uśmiechem Pan Orama.
Nienawidzę tego uśmieszku. Można patrzeć z politowaniem na innych, ale taki uśmieszek to już, kurwa, przegięcie!
― Jesteś, jesteś, spoko ― klepnął mnie czule w policzek Pan Ewka. ― Jesteś wrażliwy i to jest piękne! Uwielbiam takie mężczyzny.
― Zostaw go w spokoju – powiedział Pan Talon. ― Facet dwadzieścia lat z hakiem był z jedną kobietą i ma prawo się zastanawiać.
― To chyba dobrze, że był taki kochający i wierny? ― zaskrzeczał oburzony Pan Toflarz.
― To zależy ― odezwał się Pan Tarei. Czemu on zawsze jest w tym idiotycznym stroju kąpielowym? I jeszcze ten nieodłączny ręcznik! ― Co było to było, a co będzie nobody know. No nie nołnoł? ― i zawył, jak wilk po udanym polowaniu.
― Co za retoryka! ― zakrzyknął Pan Logizm. ― Nic lepszego nie masz do powiedzenia?
― Powinien sobie przygruchać jakąś młódkę i poczuć się pełnowartościowym mężczyzną, a nie, kurwa, kwiatki zrywać! -― powiedział głośno Pan Talon. Zdziwił mnie ten jego stanowczy ton. To coś nowego!
― Przestańcie! Dosyć! ― krzyknęła Pani Uchna. ― Miałam dwóch mężów i wiem, co facet myśli, gdy ma z górki.
Z górki? Oż ty, ty… – myślałem, jak jej dowalić na głos.
― A co ty, kurwa, wiesz o małżeństwie! ― drwiąco odezwali się jednocześnie Pan Fobia i Pani Ka. ― Wiesz, ile my lat jesteśmy razem? No wiesz?
Kłótnia zaczęła się na dobre, więc wziąłem pod rękę Pana Egiryka i idąc do domu cichutko spytałem:
― Jak te kwiatki wstawię do kufla do piwa, to nie będzie chyba nie męskie, co?
― No jasne, że nie ― uśmiechnął się życzliwie Pan Egiryk. ― Jesteś zajebistym facetem. Pamiętaj o tym, zawsze!
― Serio?
― Serio serio.
Lubię Egiryka, on zawsze wie, co chcę usłyszeć.
Ułożyłem bukiet z kwiatów i kolorowych traw. Wstawiłem do kufla i patrzyłem zadowolony na efekt swej pracy. Właśnie miałem wziąć aparat i uwiecznić tę ulotność, gdy usłyszałem:
― Chyba ci kompletnie odbiło!
Bruce stał oparty o lodówkę. Na podłogę kapała krew z poharatanej szkłem ręki. Pewnie znów uciekł z jakieś pułapki.
Warszawa,10 czerwca 2013
Najnowsze komentarze