— I o czym znowu tak znowu myślisz? — spytała Baba* siorbiąc herbatę.
Wyrwała mnie z zamyślenia. Spojrzałem na nią chyba jakoś dziwnie, bo parsknęła i zachłysnęła się. Kaszlała głośno, próbując odkrztusić herbatę. Wstałem, żeby jej pomóc.
— Ani się waż — wyskrzeczała na bezdechu i kaszlała dalej.
— Chciałem pomóc — wzruszyłem ramionami i usiadłem.
— Chciałeś mnie wbić w literaturę?
— Nie. A gdzie bóg?
Baba uspokoiła się. Otarła łzy rąbkiem sukienki. Oderwała kawałek strony z „Pielgrzyma” Coelho i głośno zatrąbiła w nią oczyszczając nos.
— Przecież przyniósłbym ci chusteczkę — wyraziłem oburzenie.
— Wiem, ale zawsze chciałam w spektakularny sposób odnieść się do książek tego wielkiego —przekaszlała trzy sylaby — i nadarzyła się idealna okazja. — Zatrąbiła raz jeszcze, ale głośniej niż poprzednio, zwinęła kartkę w kulkę i rzuciła. — Kosz!
— Brawo! — zaśmiałem się. — Za trzy! Gdzie bóg?
— Postanowił mnie opuścić. Nie powiedział czemu. Jadłeś fasolę? — zapytała nagle poważnie.
Najpierw pomyślałem, że nieświadomie zepsułem powietrze i poczułem zawstydzenie. Potem zastanowiłem się, po jaką cholerę tak myślę.
— Jeszcze się gotuje. Czemu pytasz?
— Mam ochotę na fasolę.
No? I po co tak pomyślałem?
— Wspaniale, zjemy razem — ucieszyłem się.
— Mi wystarczą trzy jaśki i dwa okruszki. Tani model jestem, co? Pewnie to pomyślałeś? Przyznaj się.
— Nie, nie o tym pomyślałem. Zastanawiałem się, czy weźmiesz fasolę w łapki, czy pokroić ci w plasterki.
— Świnia — powiedziała Baba naburmuszona i schowała za „Rany symboliczne”.
— Zrobię ci placek, Babo — zakrzyczałem w książki, ale nie odezwała się. Patrzyłem przez chwilę na półkę w nadziei, że foch był krótki, ale tylko okładka „Wież milczenia” się poruszyła, nic więcej.
— Dobrze, że „Sto lat samotności” stoi na innym regale — pomyślałem zalewając fasolę przecierem pomidorowym. Doprawiłem solidnie mieszanką przypraw meksykańskich, solą, dolałem rosołu i gotowałem jeszcze 10 minut.
Zostawiłem Babie obiecane trzy ziarna oraz dwie kromki z kajzerki na najładniejszym talerzyku i poszedłem do łazienki.
— Brzydki jesteś — mówi lustro.
— Nie słuchaj lustra swego — usłyszałem głos boga.
— O! — zawołał Pan Tarei spod prysznica. — Jaki ludzki bóg!
— Opuścił kobietę, to i po ludzku gadać zaczyna! — podniósł do góry palec Pan Ewka.
— Jest lucky, nie boski — zatrząsł się Don Rechot.
— Bądź dla siebie ludzki — szepnął mi do ucha Pan Egiryk. — Nie staraj się być boski dla nikogo.
— Tak, bądź prawdziwy — powiedziała Pani Uchna i uśmiechnęła się. — W oczach kobiety znajdziesz prawdę o sobie.
— Yhym, jak bym ci pokazała obraz mojego byłego, to byś zaraz rzuciła się w ramiona boga — wtrąciła się Madmu Łazel.
— Tylko nie to! — zajęczał bóg.
— Oho — odezwał się Pan Orama. — Przeżywa kryzys.
— Przesyt raczej — powiedział Pan Logizm.
— Jesteście podli! — zakrzyknęła Pani Usia.
— Szukamy prawdy, kobieto — westchnął ciężko Pan Logizm.
— Prawda nie istnieje. — Bóg miał stanowczą minę.
— A ty co? —zdziwił się Pan Orama. — Filozof?
— Kierkegaardem poleciał i myśli, że jest boski — zaśmiał się Pan Teon.
— To w końcu jest boski czy ludzki? — Pan Ewka miał niepewną minę.
— Lucky i basta — kiwnął głową Pan Tarei.
SMS. Uśmiercona! Witaj Laleczko?
— O, o! — odezwał się Pan Egiryk.
— Osz… — zasłoniła usta Pani Uchna.
— Ja pierdolę — skrył głowę w dłoniach Pan Tałyk.
— Nie czytaj — kręcił głową Pan Logizm.
— Jezus Maria! Ale peszek! — zaśmiała się Pani Usia.
Pan Ek wyprowadził prawy prosty i Pani Usia nakryła się nogami.
Otwieram wiadomość.
” Zapytam, jak Ty niegdys… Jak u Ciebie? Moze byc w skali od 1-6?… Serdecznosci.”
— I co teraz? — zapytał Pan Ek. — Będziesz boski czy ludzki?
Warszawa, listopad 2013
=============================
*Jeśli nie znasz postaci „Baby”, zajrzyj na Baba z półki i następne w kategorii Baba.
Najnowsze komentarze