Miniatury literackie. Blo(k) z myśli dojrzałego mężczyzny.

Sława i bogactwo

Sława i bogactwo (1)

 

 

 

No trudno – trzeba, to trzeba. Wystające ze zlewu naczynia tak dobitnie wołały o litość, że zabrałem się za zmywanie. Kubki, szklanki, talerze i… pająk. Ogromny. Musiał wpaść w pułapkę zlewu i nie potrafił się wydostać. Łyżką pomogłem mu wyjść.

      — Idź i przynieś mi bogactwo i sławę — powiedziałem do niego z uśmiechem, lecz pająk nie ruszał się. — Chyba za dużo nie oczekuję za uratowanie życia?­­

      Nie było mnie w nocy w domu, więc może biedak siedział w zlewie już dwie doby! I jeszcze teraz tak gorąca woda! Stał niepewnie na brzegu zlewu i chwiał się na chudych nogach. Pomyślałem, że chciałbym zobaczyć jego spojrzenie, bo może bym z niego wyczytał, jak się zapatrywał na realizację mojej prośby.

      — Jesteś podły i tyle — powiedziała Madmu Łazel.  — Przecież widzisz, że pajęczak ledwo żyje, a ty o kasie i sławie  ̶  prychnęła.

      —  Boję się, że nie dożyje wieczora. — Zadrżała Pani Ka.

      — Też się bardzo boję, ale nie martw się, kochanie, wszystko będzie dobrze.  — Pan Fobia objął żonę i przytulił.

      — Musisz zrzucać swój los na taką chudzinę? No chyba, że sam zarobić nie umiesz? — Pan Ek miał okazję przywalić, więc przywalił.

      — Nie przejmuj się nimi  — szepnął mi do ucha Pan Egiryk, który zawsze mnie wspiera. — Pająk zaraz dojdzie do siebie, a oczekiwać wdzięczności to ludzka rzecz.

      — Wdzięczności?! To się nazywa wdzięczność? — Pan Logizm nie posiadał się ze wzburzenia.

      — Najlepiej będzie, jak go zostawicie w spokoju  — odezwał się Pan Aceum. — Niech sobie pójdzie w ciemny kąt i dojdzie do siebie.

      — Racja  — Pani Uchna kiwnęła głową z przekonaniem.

      — A jak mnie ugryzie? — zapiszczała Pani Usia.

      — Blondynek pająki nie gryzą — Pan Demonium wyszczerzył zęby.

      — Ja to bym taką kreaturę raz walnął pięścią i by było po sprawie  ̶  odezwał się zniesmaczony Pan Polski. — Jak wygramy wybory, to wszystkim wam pokażemy, jak macie żyć i myśleć, o! Trzeba być twardym w życiu.

      — Nie tacy jak ty próbowali! — Burknął Pan Teon. — I na szczęście odchodzili w niesławie.

      — Co wy z tą sławą? — wybuchła Madmu Łazel.

      — Będziesz sławny i bogaty — pocieszał mnie Pan Egiryk.  — Na pewno. Zobaczysz. — Puścił do mnie oko i uśmiechnął się.

      — Ciemnej strony mocy się strzeż — powiedział Yoda.

      Pająk stał w tym samym miejscu i kiwał się łagodnie. Trąciłem go lekko. Ruszył i wszedł za zlew. Zmywając, myślałem o tym, czy naprawdę uratowałem mu życie. Nie jestem fanem pajęczaków, ale takie stworzenie pomaga mi w walce z cowieczornym bzykandem komarów, więc może to nie miłość do stworzeń wszelakich mną kierowała?

      — Wyrachowana szowinistyczna mężczyzna — pokiwał głową Pan Ewka.

      — Wszyscy tacy jesteście — skwitowała Madmu Łazel.

      — O wypraszam sobie! — Pan Ewka był dotknięty do żywego.

      — Ja ci zaraz pokażę! — ryknął na Ewkę Pan Polski i już zaczął podwijać rękawy, ale dostał cios w plecy od Pana Demonium i się rozpłakał.

      — Pan Jezus na ciebie patrzy, Facecie — odezwała się Siostra Ewelina. — Cały czas! Nawet, gdy tego sobie nie uświadamiasz. Zasmucasz Pana Jezusa, bo takie interesowne traktowanie pająka to…

      Pan Demonium nie wytrzymał po raz drugi. Siostra z zaklejonymi taśmą ustami zdawała się wydawać infernalne dźwięki. W jej oczach pojawił się ogień.

      — Nad czym ty się, kurwa, zastanawiasz? — Nie wytrzymał Pan Ek.  — Prawdziwy facet depcze gady!

      — To jest pająk, rząd pajęczaków  — starał się spokojnie prostować Pan Logizm.

      A może powinienem był powiedzieć: sława i chwała? Oczywiście nie ta Iwaszkiewicza. Raczej ta bliska starożytności: dla sławy, chwały i bogactwa! Jednak zmywałem, myśląc o sławie i bogactwie.

      — Chciałbyś się ukrywać albo jeść obiad w przebraniu? — Pan Tałyk spojrzał na mnie jak Columbo.

      — Sława na pstrym koniu jeździ — powiedział Pan Chreston. — Kapryśna jest, złośliwa często i koniec końców trudno z nią żyć.

      — Sporo daje i jeszcze więcej odbiera — powiedział kiwając się w fotelu Mójboże.

      Pomyślałem więc o bogactwie.

      — Żadnych przeciwwskazań — odezwał się Pan Ek.

      — Oj tak, oj tak! — Pan Ewka klaskał w dłonie,

      — Pan Jezus cię widzi. — Jak słychać Siostra Ewelina uwolniła się z ograniczeń plastra. — To grzech pragnąć bogactwa. Ale jeśli będziesz bogaty, to za odpowiednią ofiarę będą odpuszczone winy twoje.

      Skończyłem zmywać w momencie, gdy podeszła wiekiem i wodą sława powiedziała:

      — Bierz mnie. Będę ci służyć, jak umiem najlepiej.

 

      Rano znalazłem na podłodze w kuchni martwego pająka. Kucnąłem i przyjrzałem się mu, ale nie mogłem stwierdzić z całą pewnością, czy to ten sam. Jeśli to on, to co zadało mu śmierć: ciężar mojej prośby czy wyczerpanie? Taka prośba, nawet żartem rzucona, może zadać śmiertelny cios. Smutno mi się zrobiło, bo pająk stracił życie, a ja nadzieję na sławę i bogactwo.

      A może zdążył na ostatnich nogach komuś z braci przekazać moje życzenie?

      — Jesteś podły — z niedowierzaniem pokręciła głową Madmu Łazel.

      — Za przyszłość! — Mójboże i Pan Egiryk stuknęli się kielichami i wypili do dna.

 

Warszawa, październik 2015 r.