Miniatury literackie. Blo(k) z myśli dojrzałego mężczyzny.

Kobieta ostateczna

Kobieta ostat.

 

Więc przyszłaś. To dobrze. Długo kazałaś na siebie czekać. Wkurzyłem się na ciebie. Ale w końcu przyszłaś. Siadaj. Na chwilę chociaż. Mamy przecież chwilę, prawda?

Czekając na ciebie myślałem o swoim życiu. Starałem się przypomnieć sobie chwile i piękne i podłe. Swoją podłość też sobie uświadomiłem. Nie, nie, nie będę się tu kajał przed tobą, nie. Po prostu starałem się być uczciwy wobec siebie. Chciałem też dzięki temu być szczery wobec ciebie. Opowiem ci o wszystkich najważniejszych kobietach w moim życiu. Zasługujesz na szczerość. Koniec końców jesteś dobrą kobietą.

Słyszysz tego faceta za ścianą? Płacze. Od trzech dni płacze. Wzywa Boga, Jezusa, Maryję, Józefa i wszystkich świętych po kolei. Widziałem jego twarz. Jest smutna. W oczach przerażenie. A ciągle wzywa Jezusa. Dziwne, nie?

Powiem ci tak. Wiodłem życie barwne. Nadużywałem wszystkiego, co było w zasięgu. Oczywiście dokąd mogłem. Potem jakoś nie chciało mi się jednych rzeczy, a innych już nie mogłem. Najbardziej lubiłem zapalić sobie trawkę w fajnym towarzystwie. W złym zwalała na smutno, a w dobrym śpiewom i wygłupom nie było końca. Dużo pracowałem i szalałem. Jeździłem wspaniałymi samochodami, zwiedziłem kawał świata, poznałem wielu fantastycznych ludzi. Nudnych też, niestety. Nudnych chyba nawet więcej, ale cóż, takie życie, nie?

Tfu… Cholerna flegma. Przepraszam. Wciąż się zbiera i zalega. Dech odbiera.

Pewnie chcesz, bym przeszedł do tematu kobiet? Skoro przyrzekłem być szczery, a zasługujesz na to, to opowiem.

W szkole kochałem się platonicznie w Ani. Kiedy ją spotkałem po latach baaaardzo się zdziwiłem, że mogłem się w niej kochać. Widzisz, jak to młodym ludziom nie przychodzi do głowy wyobrazić sobie człowieka za trzydzieści lat? To, co mi się podobało u Ani, to uśmiech i owłosienie ramion oraz łydek. Rety, kobieto, jak mnie to brało wtedy. Może kojarzyła mi się z wieśniaczką? Przerabialiśmy wtedy Wesele i psorka opowiadała o małżeństwie Rydla. Swoją drogą ciekawe, o czym rozmawiali w zimowe wieczory. Potem była Asia. Wielka dziewczyna. Nie pamiętam ile miała wzrostu, ale chyba ze sto osiemdziesiąt centymetrów. Musiałem się przy niej prostować, by te moje osiem więcej było dobrze widoczne. Z Asią straciłem cnotę. Miałem siedemnaście lat. Ech… Ja byłem z siebie bardzo zadowolony i nie rozumiałem, skąd takie idiotyczne pytanie: już? Spędziłem u niej noc i rano pojechałem z przyjacielem na zbiór wiśni do jakiejś zapadłej dziury. Byłem jedynym człowiekiem, który się cieszył z braku łazienki, hehehe. Miałem na sobie jej zapach i nie chciałem się z nim rozstawać. Dwa dni nosiłem go dumnie, aż w końcu ktoś nie wytrzymał i… nieważne. Ale że Asia to była dziewczyna nie do zaspokojenia, więc nie szukałem z nią głębszej więzi, nie chciałem być kolejnym, czy zapasowym.  Później poznałem Nelkę. Ależ to był ogień dziewczyna. Ja z zodiaku jestem ognistym koniem, ale ona to ziejący smok chyba. Dla niej nawet zdawałem do szkoły aktorskiej, ale na szczęście się nie dostałem, bo się rozstaliśmy burzliwie. I co ja bym robił potem w tej szkole?  No i w końcu zostałem celnie ugodzony. Nie strzałą, a włócznią Amora. Marysia. Miałem dwadzieścia dwa lata. Rok później wzięliśmy ślub. Dwanaście lat razem. Do końca jej pragnąłem, cudowny człowiek. Po jej śmierci musiałem się otrząsnąć i postanowiłem popróbować innych smaków życia.

Dorota ulitowała się nad moją niezdarnością. Przy drugiej kawie powiedziałem jej, że trzynaście  lat nie praktykowałem pierwszych randek i zapomniałem, jak się podrywa kobiety. Zaciągnęła mnie do łóżka raz i nie chciała mnie z niego wypuścić. Ja nie chciałem kotwiczyć, o czym wiedziała, ale upierała się. Zostaliśmy przyjaciółmi i spotykaliśmy się od czasu do czasu na wspólną podróż ciał w zapomnienie. Co za namiętność!

Wszystkich dokładnie nie pamiętam, bo pamięć nie ta, a i nie o wszystkich warto mówić, ale o Kasi z pewnością. Tak krzyczącej kobiety w łóżku nikt nie opisał w książkach i nikt nie sfilmował, nawet chyba w porno. Sąsiedzi nawet raz wezwali policję, bo myśleli, że ją zarzynam. Godzina wyjaśnień i kupa śmiechu.

Słyszysz tę kobietę? Nie lubię zamkniętych okien, ale przez nią proszę, by zamykać. Wciąż gada do siebie o tym, jak to przez  Żydów straciła pieniądze i najlepsze lata swego życia, a później modli się do Maryi. Z pewnością ona pierwsza by podłożyła ogień pod stodołę pełną Żydów. Potem pewnie trzy zdrowaśki i spokój.

Myszka. Dzięki niej dowiedziałem się, co to szał. W parku wpadliśmy w szał. Nawet skarpetki miałem podarte. Potem komisariat. I weź, kurde, wytłumacz tym młotkom, co to jest szał. Albo jak mechanikowi wytłumaczyć pęknięty resor w trzyletnim samochodzie? A z Ewą byłem pięć lat, pięć cudownych lat. Moja druga wielka miłość. Zjeździliśmy pół Afryki. Dzięki niej zakochałem się w Afryce. Ewa i Afryka… Szkoda, że nie dogadaliśmy się, pewnie byśmy byli dalej ze sobą. Szczególną postacią była Marta. Była nieszczęśliwa  w małżeństwie i gdy odeszła od męża, zachowywała się, jak suka spuszczona z łańcucha w czasie cieczki. W jej sercu było miejsce wyłącznie na spermę, za to tak wielkiej i pięknej dupy nie widziałem. Prawdziwa femme fatale. Taką lepiej pierwszemu rzucić, ale nie zdążyłem, za późno się zorientowałem. Otrzeźwienie post factum, zdarza się. Pobolało i przestało. Kiedy z nią byłem z rozbawieniem uświadomiłem sobie, że łamię dziewiąte przykazanie. Niespecjalnie się tym przejmowałem, ale zacząłem się śmiać, gdy pomyślałem, że trzeba pójść na całość i złamać dziesiąte: iść do jej męża i powiedzieć dawaj samochód. Julia. Miała uroczego zeza…

O! Sąsiad się obudził. Stęka i jęczy. Kiedy mu opowiadam o swoim życiu, płacze. Nic nie mówi. Kilka razy mu się wyrwało: jaki ja głupi byłem. I to wszystko. Leżymy sobie obaj w tej sali i wspominamy życie. On w myślach, ja na głos. Ja przypominam sobie kobiety mego życia i uśmiecham się, a on tylko głupi byłem. Nigdy się nie uśmiecha.

Zimno mi. Ależ mi zimno! Jakby kto tonę lodu włożył mi do środka. To ty? Jeszcze opowieść nieskończona! Dobrze. Idźmy.  Może to będzie największa moja przygoda? Jestem gotów. Chodźmy.